27.06.2012

haniebnie ubrudzeni o północy

otóż było jak następuje: Mama wczoraj miała wychodne, a tata do spółki z dziadkiem ogarniał dzieciaki. starsze dzieciako w miarę standardowo dało się obsłużyć - kąpiel, musli z serkiem, książeczki i śpi. młodsze natomiast w osobie wiewiórki po raz pierwszy miała być zalana na sen przy pomocy butelki. bo jak wiadomo - bez butelki z maminych wyjść ... wielki. mleko było naciągnięte i zamrożone, więc po kąpieli szybciutko chlup chlup chlup - wiewiurka wypiła mleczko i nastapiła klasyka gatunku - zalanie systemu laktozą i szybkie - nadspodziewanie - i bezproblemowe zaśnięcie w łóżeczku. w efekcie Wwka spała pięknie aż do wpół do północy, czyli grubo po mamy powrocie. no ale jak już się obudziła to głód był wielki - rzuciła się na pierś żarłocznie.
zanim jednak wstała na jedzenie - wydaliła produkty przemiany dużej ilości mleka z kolacji no i nastapił wyciek z reaktora :) akcja - przebieranie. no, ale że przed przebieraniem nie odbiło się dziecko (tata znaczy nie odbił) no to w trakcie Wiewiurce się nieco ulało i się zakrztusiła. nie ma rady - trzeba podnieść do pionu...i wtem! prrrrrrrrrrffffffff. poszło dołem. niestety, w tej chwili nie było już na pupie pieluszki :( efekt więc był taki, że zabrudzony kupą byłem ja, podłoga, pajacyk i sama Wiewiurka. pojawiły się więc o tej smutnej porze (północ...) dodatkowe przygody polegające na wymyciu W pod kranem. i wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że kąpiel skutecznie ją wybudziła. a jak sie jest taką małą świnką to trudno potem zasnąć z poworotem. podobno Mama coś o tym wie, bo sama dzisiaj niewyspana jak siedem nieszczęść. no a dla Taty nauczka - never ever podnosić bez pieluszki :D

18.06.2012

szczepienie = zadowolenie

"ta, aha.." powiedzą rodzice. ale ja się będę upierał. byłem dzisiaj rano z Homikiem na szczepieniu (odra,świnka,różyczka) i jestem podbudowany! no, nie tylko tym, że H zniósł bardzo mężnie sam zastrzyk - bo to jedyny stresujący element całej operacji. poważnie, wizyta u lekarza to w sumie dobra zabawa, nawet balony rozdają i lizaki!
ale najbardziej jestem podbudowany postawą pań pielęgniarek. otóż, ani razu dzisiaj nie usłyszałem sakramentalnego "no, nie bój się..."! a zazwyczaj było to standardem, nawet jeśli Homicek wkraczał do gabinetu z ciekawością  i uśmiechem na buzi. zresztą, takie wywoływanie nieobecnego strachu powoduje też stres u mnie - bo widzę, że moje dziecko się nie boi wcale, ale że zaraz dzięki "życzliwym" podpowiedziom zacznie - bo sam poczuje napiętą atmosferę, stres pani pielęgniarki (żeby dziecko nie zaczęło płakać) i mój dyskomfort.
dlatego po stokroć brawo dla pań z przychodni na Dąbrowszczaków! oby tak dalej!

11.06.2012

ile razy dziennie...

...wydaje Ci się, że twoje dziecko ma coś z głową?

mi różnie, od wcale do kilkanaście w ciagu dnia. no bo są dni, kiedy Homik jest naprawdę super otwarty na współpracę, wypoczęty i zrelaksowany. wtedy wydaje się być całkiem normalny. są jednak dni, kiedy bolą go zęby, nie wyśpi się i przede wszystkim nie zużyje siły na placu zabaw. wtedy wieczorem jest armageddon! homicek biegą w tę i z powrotem, włazi na meble, kanapy, rzuca zabawkami i wydaje nieartykulowane dźwięki. normalnie nie poznaje się własnego dziecka! wobec czego patrzymy tylko na siebie z Mamą z rezygnacją i oczekiwaniem na zużycie resztek homikowych baterii. ale to podobno nic, on ma niecałe dwa lata. a Ciocia z Niemiec zapytana o to kto podmienia dzieci w wieku dwóch lat odpowiedziała: "dwa lata? poczekaj aż będzie miał trzy..."
no więc czekamy. no oczywiście w międzyczasie uczymy homicka mówić, bo coraz więcej paple po swojemu, i przy okazji po naszemu też. nauczył się m.in. "boje sie", "mały", "traktor" i "tran" (to dawno), "papier", "jajo". w ogóle robi się z dnia na dzień coraz mądrzejszy.

jeszcze słowo o wiewiurce: z nią na razie kontakt ma głównie mama w związku z mlecznym biznesem, ale nie powiem - ja też mam swoje pięć minut, zarówno za dnia jak i w nocy. troche - przez te nocne balety - już się czuje niewyspany w nawarstwieniu, mama zresztą też, ale jakoś dajemy radę. Wu powoli przyzwyczaja się do ludzkiego rytmu, i jak tylko nie boli jej brzuszek to i je, bawi się i śpi ładnie. jeszcze ciut i zupełnie myślę będzie można przy niej w miarę normalnie żyć.

trzymamy teraz kciuki za Ciocię z Niemiec, bo też spodziewa się małego bąbla (już na dniach)!