17.02.2013

bo we mnie jest zwierzę

czasem jest taki dzień, że po prostu jest ciężko znieść humory homika. wstał - płacz, przyszedł do nas do łóżka - płacz, po stokroć "NIE!" itd. wieczorem, po moim powrocie z pracy - płacz i ciągłe dążenie do działań niepożądanych (np mycia całej łazienki mydłem do rąk :) a więc konflikt...masakra.
jak do tego doda się niewyspanych rodziców, to jest słabo. im homik starszy, tym takich sytuacji więcej. taka jednak cena powolnego dorastania i wyrastania.

poza tym jednak sielana. okazuje się że umie on już powiedzieć ile ma lat, sam z siebie opowiada, coraz więcej i więcej, i nawet jakieś egzotyczne słowa wynajduje typu "kagun" (czyli kangur). szałem ostatniego miesiąca są nożyczki: homik wycina wszystko  i wszędzie - od siekania kartek na drobne, po eksperymenty na zasłonkach...i własnych ubraniach. specjalność: frędzle na rękawach. przy tym wszystkim jest bardzo pomocny (zwykle) i chętnie podejmuje proste działania w stylu mycie warzyw przed obiadem albo odkurzanie (fragmentaryczne, ale zawsze!)

Wiewiurka natomiast rozwija się szybciutko, wczoraj właśnie pierwszy raz sama usiadła podpierając się pudłem z zabawkami. do tego woła od już jakiegoś miesiąca "mama" (to zamienne "pić" i "mama", ale bardziej pić, bo przecież mama z tym się kojarzy), i głośno woła brata "Aaaa, Aaaaa". poza tym świetnie się bawią ze sobą i wyglądają wspólnie słodko bardzo. a no i najchętniej je to co my, czyli jak wzięte z talerza taty to ok. z własnej miski nie smakuje natomiast wcale. dzisiaj też wpadłem dopiero na to że przy śniadaniu domagała się tego co jadł homik czyli parówki. po wręczeniu jej ogryzka paróweczki była zadowolona i z entuzjazmem mlaskała :) wczoraj była natomiast mała awaria, bo W pierwsza przed mamą dotarła do nocnika w której homik zostawił małe co nieco....yuck!

tata dzisiaj natomiast wyjeżdża za granicę na tydzień i trzyma kciuki za mamę, żeby jakoś dała radę...