7.11.2017

zbombardowany muzyką

Ten rok jest jakoś wyjątkowo muzycznie dla mnie atrakcyjny tj. dokonałem kilku ciekawych odkryć (w sensie własnym, nie ogólnym) jak np. Opeth, Chris Tille albo Steps Ahead, ale w ostatnich dwóch dnia zaliczyłem swego rodzaju kumulację.

Po pierwsze, obejrzeliśmy w weekend "La La Land", który filmem jest przyjemnym, aczkolwiek nie wystrzałowym, natomiast muzyka Hurwitza jest wręcz porywająca - dobrze nastraja i wchodzi do głowy w sposób nieusuwalny :) zwłaszcza bardzo w tej konwencji udany kawałek oparty na motywie przewodnim, który przewija się w różnych postaciach przez cały film, czyli Another Day of Sun:


Kompozycje filmowe oczywiście oddziaływują na nas we współpracy z obrazem, ale akurat w tym filmie większość kawałków broni się jako byty samodzielne i dobrze się ich słucha niezależnie od filmu. Wreszcie, Hurwitz, zdaje się, robi to co umie najlepiej - nieszablonową muzykę do nieszablonowych filmów ("Whiplash").

Po drugie zaś, w ramach asiowych urodzin poszliśmy wczoraj na koncert Grzegorza Turnaua w Romie. Turnau jest świetnie znany i z fałszywą chyba skromnością ;) dziwił się, że sala w Romie była pełna. Raz, to, że jego kompozycje przepełnione duchem Piwnicy pod Baranami i stylem Jana Kantego Pawluśkiewicza w większości są bardzo udane, a dwa, to że na scenie otacza się muzykami z najwyższej półki. Ich jakość i profesjonalizm wszakże objawia się nie tylko instrumentalną wirtuozerią, ale przede wszystkim świetnym zrozumieniem i doskonałą współpracą w każdym kawałku. Jest ogromną przyjemnością oglądać na żywo tak świetny spektakl, w którym muzycy nie próbują głośnością nadrabiać braku muzycznej ogłady i warsztatu :) Polecam serdecznie koncerty Turnaua z trasy "L" (bo na takim byłem), a pewnie i każdy inny będzie wart uwagi.

Polecam też ogólnie muzykę :) bo jest piękna.

Do usłyszenia!