homicek zaczął się wybierać na świat o 3 nad ranem...
mama
obudziła tatę i powiedziała "jedziemy!". tego dnia tata czuł potrzebę
gruntownego wyspania się, więc po 2h snu obudził się średnio przytomny i na
półśpiąco zaczął się szykować do wyjścia. mama też była już wkrótce
gotowa, zabraliśmy więc torby, spakowane od jakichś 5 tygodni i
ruszylismy do warszawy, do Wymarzonego Szpitala...
w Wymarzonym Szpitalu (WS) zaspana pielęgniarka na sennej
izbie przyjęć wezwała śpiącego lekarza na oględziny. zostajecie -
powiedzieli i za chwilę położna z bloku porodowego przyjechała po nas
wózkiem. trafiliśmy na salę podwójną gdzie na sąsiednim łóżku sąsiednia
mama i sąsiedni tata przygotowywali się do przyjścia na świat
sąsiedniego homicka.
czas już wtedy płynął trochę inacej niż
zwykle, i błyskawicznie zleciał aż do siódmej rano, przy dzwiękach
niemalże ciągłego nasłuchu serduszka homicka na KTG. do obchodu mama
zdążyła już zyskać przydomek mamy latającej, bo chcąc pomóc wydostać się
homickowi, przemierzała dziarskim krokiem szpitalny korytarz. niektórzy
nawet mówili że doszła prawie na kopiec kościuszki, ale ja myślę że
nawet dalej.
homicek jednak miał inne zdanie co do tempa porodu i
po obchodzie cofnięto mame na poprzedni level, czyli do sali
przedporodowej. mama miała odpocząć, a tata pojechał do domu też złapać
choć chwilkę snu i nakaramić futra, które z oczywistych względów do
szpitala nie pojechały. jednakże, w wyniku podanych leków mama wysłała
alarmującego smsa do taty wcześniej niż planowano. w efekcie, tata w
kwadrans dojechał do szpitala bojąc się, czy aby zdąży na czas. homicek
bowiem tak dziarsko wziął się do rzeczy, że aż mama poprosiła o
znieczulenie.
znieczulenie to rzecz dla mamy dobra, a dla homicka
chyba też, bo w efekcie homicek się rozmyślił i znowu porzucił zamiar
urodzenia się. dopiero gdy znieczulenie nieco osłabło, a mama dostała
nowe leki, ruszył do boju do wtóru z mamą ze zdwojoną energią. dzięki
temu, po godzinie wysiłku mamy i homicka, po godzinie akrobacji
masażersko-diagonstycznych w wykonaniu taty i pań położnych, po
niespodziewanych odwiedzinach dziadka homicek urodził się, zakwilił, po
czym uznał że na tym świecie jest jednak ok i spokojnie zaległ na
maminej piersi. odpoczynek mu się należał bo jeszcze po drodze miał
spotkanie z zawiniętą pępowiną. wszystko jednak udało się świetnie, i
mogliśmy wszyscy szczęśliwi, mama, homicek i tata wreszcie w spokoju
odpocząć.