31.08.2010

narodziny homicka

homicek zaczął się wybierać na świat o 3 nad ranem...

mama obudziła tatę i powiedziała "jedziemy!". tego dnia tata czuł potrzebę gruntownego wyspania się, więc po 2h snu obudził się średnio przytomny i na półśpiąco zaczął się szykować do wyjścia. mama też była już wkrótce gotowa, zabraliśmy więc torby, spakowane od jakichś 5 tygodni i ruszylismy do warszawy, do Wymarzonego Szpitala...

w Wymarzonym Szpitalu (WS) zaspana pielęgniarka na sennej izbie przyjęć wezwała śpiącego lekarza na oględziny. zostajecie - powiedzieli i za chwilę położna z bloku porodowego przyjechała po nas wózkiem. trafiliśmy na salę podwójną gdzie na sąsiednim łóżku sąsiednia mama i sąsiedni tata przygotowywali się do przyjścia na świat sąsiedniego homicka.
czas już wtedy płynął trochę inacej niż zwykle, i błyskawicznie zleciał aż do siódmej rano, przy dzwiękach niemalże ciągłego nasłuchu serduszka homicka na KTG. do obchodu mama zdążyła już zyskać przydomek mamy latającej, bo chcąc pomóc wydostać się homickowi, przemierzała dziarskim krokiem szpitalny korytarz. niektórzy nawet mówili że doszła prawie na kopiec kościuszki, ale ja myślę że nawet dalej.

homicek jednak miał inne zdanie co do tempa porodu i po obchodzie cofnięto mame na poprzedni level, czyli do sali przedporodowej. mama miała odpocząć, a tata pojechał do domu też złapać choć chwilkę snu i nakaramić futra, które z oczywistych względów do szpitala nie pojechały. jednakże, w wyniku podanych leków mama wysłała alarmującego smsa do taty wcześniej niż planowano. w efekcie, tata w kwadrans dojechał do szpitala bojąc się, czy aby zdąży na czas. homicek bowiem tak dziarsko wziął się do rzeczy, że aż mama poprosiła o znieczulenie.

znieczulenie to rzecz dla mamy dobra, a dla homicka chyba też, bo w efekcie homicek się rozmyślił i znowu porzucił zamiar urodzenia się. dopiero gdy znieczulenie nieco osłabło, a mama dostała nowe leki, ruszył do boju do wtóru z mamą ze zdwojoną energią. dzięki temu, po godzinie wysiłku mamy i homicka, po godzinie akrobacji masażersko-diagonstycznych w wykonaniu taty i pań położnych, po niespodziewanych odwiedzinach dziadka homicek urodził się, zakwilił, po czym uznał że na tym świecie jest jednak ok i spokojnie zaległ na maminej piersi. odpoczynek mu się należał bo jeszcze po drodze miał spotkanie z zawiniętą pępowiną. wszystko jednak udało się świetnie, i mogliśmy wszyscy szczęśliwi, mama, homicek i tata wreszcie w spokoju odpocząć.