12.11.2012

uważaj na znajomych z dziećmi!

w miniony weekend rodzina szoszonów z Wrocławia nawiedziła warszawę. powód oficjalny to start szoszona w Biegu Niepodległości, ale nieoficjalnie wiadomo, że po prostu się za nami stęsknili, bo przecież na zadymę szoszon równie dobrze mógł iść z kibicami WKSu. tak czy siak, przyjechali, a nieopatrznie gościć imprezę zdecydowali się prokojaśki. oni jeszcze nie mają dzieci i myśleli, że będzie fajnie, a mają nowe, dopiero co urządzone mieszkanie. zjechaliśmy się w porze obiadu i potem my, dorośli, zajęliśmy się sobą – rzadko się widujemy więc tematów nie brakuje. dzieci natomiast po wstępnym obwąchiwaniu też zajęły się sobą.

zabawa nr 1: homik wraz medsien (3 l.) z wrocławia i praskąlaską (2 l.) najpierw odkrywają pustą półkę w szafie. potem okazuje się, że można na tę półkę wejść i zamknąć drzwi od szafy. potem okazuje się że półka mieści dwójkę dzieci, a drzwi wciąż się zamykają. itd. itd. straty – zero.

zabawa nr 2: jakieś tam pluszaki, w tym niezwykle atrakcyjna żaba. nie wiem na czym polegała zabawa ale niestety w pewnym momencie homik po wyczerpaniu znanych sobie argumentów (działających na wiewiurke, lat 0,5) postanowił ugryźć przeciwnika, chcąc uzyskać wyłączny dostęp do żaby. ugryzł niestety dość mocno, wystawiając jednocześnie nam, rodzicom, laurkę troglodytów i prostaków. straty – dziura w ręce medsien :( i troche płaczu.

zabawa nr 3: kanapa, poduchy, te sprawy. niestety w pobliżu kieliszki, talerze z buraczkami itp. skoki, fikanie, łażenie po oparciach. straty – stłuczony kieliszek, plama z wina na ścianie, poducha w buraczkowym sosie.

zabawa nr 4: szczegóły są nieznane, ponieważ dzieci bawiły się na tyle dobrze, że postanowilismy nie zawracać sobie nimi głowy. straty – powciskane wszystkie kopułki głośników w kolumnach

w gratisie było też walenie zębami o krzesła w wykonaniu homika i inne atrakcje. gospodarze robili przez cały czas dobrą minę do złej gry, za co im serdecznie dziękujemy. Frau szoszon twierdzi, iż mościagospodyni śmiała się tylko, że był niezły nalot, co śmiało możemy zinterpretować jako nieasertywne “kurwa mać!”. nic to, odegra się na nas na fotelu w gabinecie ;) ale nawet jeśli, to było warto!