26.06.2014

dzieciotaśmy z mundialem w tle

ten post zaczął powstawać dawno, bo już w majówkę. no a przez te dwa miesiące zmieniło się dużo, ale nie chodzi o polityke tylko o nasze domowe peregrynacje :)

zacznijmy od zuzinego słowniczka - na początku maja zaczęła używać wielu słów, z których najbardziej warte zainteresowania - wtedy - były na przykład takie:

sioć (chodź)
pimak (ślimak)
pinka (piłka)
ciuwak (suwak)

ale dzisiaj to już historia. teraz zuzia w zasadzie już gada, a zgodnie z panującą modą na nagrywanie się i innych podczas posiłków, pokusiliśmy się o nagranie i opublikowanie własnych taśm :D zapraszam do słuchania tego wstrząsającego nagrania :)

https://drive.google.com/file/d/0B4NFzmV4l5YvREk2dzh3ZjQ4OHc/edit?usp=sharing

druga duża zmiana to zmiana opiekunki. Kasia była super kochana i naprawdę dobrze było z nią dzieciom i nam, no ale co za dużo to niezdrowo - ostatnio stopień niepewności wzrósł znacznie jeśli chodzi o jej nieobecności i nie byliśmy już dalej gotowi ponosić tego ryzyka, bo wszelkie sposoby na zachęcenie jej do większej odpowiedzialności zawodziły. spędzilismy więc tydzień z Panią Anią, która jednak chyba ma nieco inną koncepcję pracy jako niania, więc od poniedziałku zaczyna Basia. jak będzie - zobaczymy, napiszemy :)

no i jedna z największych naszych przygód w ostatnim czasie to wyprawa na rozbijanie Łopienki. mieliśmy jechać na działkę, ale znajomi wrzucili temat żeby jednak bujnąć się w Bieszczady, co samo w sobie nie byłoby jakoś specjalnie szalone, ale już wyjazd pod namiot w miejsce gdzie nie dojeżdża się bezpośrednio autem to już był pewien dreszczyk :) wiem wiem, wielu z naszych znajomych takich dylematów nie ma i często-gęsto jeździ na jeszcze bardziej karkołomne eskapady, no ale dla nas to był pierwszy raz. no i było super. mimo średniej pogody nasze dzieci bawiły się świetnie, były też dzieciaki Skrzyniarzów więc to samobiezne przedszkole zajmowało się samo sobą przyczepiając się do coraz to różnych dorosłych robót (hitem jednak był łuk zrobiony przez wujka Tomka i rąbanie drewna z wujkiem Krzyśkiem). zawinięte w  przeciwdeszczowe wdzianka turlały się od strumienia do namiotów, wzdłuż i wszerz i zuzyte do ostatniej kreski baterii padały wieczorem bez zbędnych ceregieli. normalnie raj rodziców :D
no a my sie ośmieliliśmy i pewnie bedziemy wracać i na Łopienke i pod namiot. a no i oczywiście wielkie propsy dla SuperMeli za to że czasami była lepsza niż rodzice :) !

no i tak. wakacje za pasem, chociaż my w sumie jeszcze niezbyt wakacyjni, no ale Homik rusza na turnus do dziadków, a pod koniec lipca udajemy się (partiami) nad morze do Piasków (tym razem z Szoszonami!) a potem jeszcze na dogrywkę na Mazurach. będzie się działo!

a no i oczywiście mundialeiro...w sumie nie nastawiałem się zbytnio na oglądanie i bycie na bieżąco, ale ponieważ mecze są w "ludzkich" porach, to jednak nie potrafię sobie odmówić :) tak od serca to kibicuje Chile i Meksykowi bo grają super fajną dla oka piłkę, ale realnie to myślę, że wygrają Niemcy.

a na koniec Mama - lama