21.10.2013

jesienny gil atakuje

tak, przedszkole ma swoje dobre strony, ale akurat podstępne bakterie do nich nie należą. od początku września bowiem homik pilnie uczęszcza do pobliskiego przedszkola, i ogólnie jest fajnie. niestety uparcie nie spał w czasie leżakowania, więc po 2 tygodniach wieczornej walki ze zmęczonym do nieprzytomności trzylatkiem odpuściliśmy i odbieramy go wcześniej (tylko i wyłącznie dzięki temu że mamy też wciąż opiekunkę dla Wiewiurki - dziękujemy, Pani Kasiu!!), a leżakowanie robi w domu i jakoś daje nam potem żyć :) no ale - bakterie: 3 tygodnie temu wpadaliśmy w brzydkiego gluta, najpierw homik, potem małe Wu, potem my. przeszło. po karencyjnym poniedziałku we wtorek mały poszedł do przedszkola, i bach! od środy rano gorączka, i to jaka - wprost pod 40 stopni. spoko, pomyśleliśmy, bywa, przejdzie za dwa dni, no ale niestety nie przeszło, i zaczęliśmy się niepokoić...nasza ulubiona lekarka co prawda powtarzała, żeby zachować spokój grabarza, no ale trudno o to jeśli dziecko ma co chwila prawie 40 stopni...grunt jednak, że przeszło po 4 dniach i odetchnęliśmy. teraz jest już z powrotem w przedszkolu i mamy nadzieję, że na jakiś czas spokój.

w ostatni weekend natomiast wielki eksperyment! w związku z potrzebą udania się na parapetówkę namówiliśmy naszą superbabcię na nocleg z dziećmi. u babci :) ja osobiście miałem pewne obawy, szczególnie po ostatnim tygodniu, kiedy Wu budziła się średnio co kwadrans w nocy, chyba sprawdzając czy jestemy gdzieś blisko...no ale udało się koncertowo, poza tym tylko, że babcia ma mniejsze łóżko niż my i chwilami nie mogła się z tym towarzystwem pomieścić. my jednak dzięki temu mogliśmy przespać cięgiem 6 godzin, co od dawna już nam się w domu nie przydarzyło. bosko. impreza też nie była najgorsza ;)

ja jakiś czas temu zaliczyłem doroczny wyskok na PG World Cup, tym razem koło Tarragony. intensywny wyjazd, było fajnie. cieplutko, palemki, niebieskie morze, weekend z piłką nożną (mniejsza o wynik sportowy...), szybkie zwiedzanie Barcelony, plus spokopiknik z Wujem Ronchą i ich małym Felicjanem w Villers-la-Ville po drodze w czasie długiej przesiadki w Charleroix....to był udany weekend :D no i oczywiście trochę odpocząłem od domowych pieleszy, a tutaj siekierka na cześć mojej wspaniałej żony, która z pokerową miną mówiła "jedź kochanie, jedź!" ocierając jednemu i drugiemu dziecku na przemian gila sięgającego pasa...

a, byliśmy też wcześniej wszyscy w Jaworzynie Śląskiej na Gali Parowozówi była moc! konkretnie, głośno, sapaliśmy i spływała z nas tłusta oliwa, ekstra! zapach palonego węgla unoszący się nad całą miejscowością w ten dzień miał dla mnie w sobie coś.....magicznego? eh, parowozy...no i do tego zawsze miły i fajny Wrocław, z Szoszonami w roli gospodarzy. super!

no i jeszcze szybki update rozwojowo-warzywny: dzieciaki rosną, zwłaszcza homik który się ostro wyciągnął i wydłużył już od samych wakacji. przedszkole widać wpływa na niego nieźle, tym bardziej, że często sobie sam cośdłubie w klockach (to było) i podśpiewuje (tego nie było!), poza tym zapamiętuje wierszyki i inne krotochwile. poza tym sam z nas sobie żartuje, robi coś zabawnego po czym mówi, że to taki "zart" :) grałem z nim zresztą nawet ostatnio w memory, i całkiem nieźle mu szło. ma swoje momenty, czasami emocje i złość są dla niego trudne do wyrażenia, ale zasadniczo jest superfajny. uczymy go radzenia sobie z tym, że w końcu nie wytrzymuje zabierania zabawek i zaczyna się w sensie dosłownym odgryzać...to dla niego trudne i nie od razu do opanowania. ale damy rade.

Wiewiurka natomiast śmiga już bez problemu na obydwu nogach, i zaczyna powtarzać - na razie po swojemu - dużo różnych słów. najwyraźniej póki co wychodzi jej "dziękuję" po jedzeniu, ale całą resztę daje się z nią ustalić zadając odpowiednie pytania - świetnie kiwa na "tak" (nieprawdopodobnie uroczo!) i na "nie", więc odrobina cierpliwości i wszystkiego się można od niej dowiedzieć. trudno jej chyba teraz jakoś, bo nocami często się budzi i najchętniej zachowałaby "stałe łącze" z mamą, no ale tak się nie da, i wszyscy musimy się tych nowości nauczyć. poza tym z innych milestone'ów to nauczyła się zczepiać klocki i chętnie przegląda sama książeczki.