6.03.2012

przedwiośnie z gilem

no więc czasami bywa tak, że wydaje sie że gorzej nie może być. oczywiście, że może, i to na 100tysiecy gorszych i bardziej dobijających sposobów, ale każdy ma swoją miarę. naszą miarą w zeszłym tygodniu był familijny glut, połączony z temperaturą i ogólną niemocą Homika. nie dość że Homik z okropnym katarem, podwyższoną ciepłotą, to w dodatku osłabiony tak, że sam prosił o położenie do łóżeczka (poważnie, nigdy wcześniej tego nie było...!). rodzice dziecka które nie zwykło z własnej woli wchodzić do łóżeczka w takiej sytuacji trochę się martwią. 

to jednak nie wszystko. dla podgrzania atmosfery Mama (dla przypomnienia - z Vieviurką na pokładzie) też chrychała-prychała i od poniedziałku jechała na antybiotyku, bo bolało ją gardło, a z racji stanu nie mogła jeść ibumu, apapu i innych medicukierków. czuła się w związku z tym okropnie i ostatnia rzecz na jaką miała ochotę to była ekstensywna opieka nad homikiem (wstawanie 10 razy w nocy included). w charakterze lotnego wsparcia Tata wziął dwa dni zwolnienia i zajmował się chorym stadkiem (stadkiem, bo w ramach zachęty gluta z nosa trzeba było też wyciagać pluszowemu tygrysowi i drewnianemu psu)

mało? no widocznie. bo we środę Tata poszedł na Narodowy i się przeziębił, więc w czwartek po południu był już gotowy. do położenia się do łóżka, z bólem gardła itd. Mamie i homikowi nie poprawiło się, bynajmniej. piątek i sobota to były wobec tego najbardziej masakryczne dni, z potrójnym gilem, bólem głów, gardeł i innych części. masakra.

w niedziele jakby się poprawiło, przynajmniej Homikowi. no, nie całkiem bo w poniedziałkowy poranek pani doktur nakazała dawać mu antybiotyk z okazji brzydkiego ucha i oskrzela. ale teraz już naprawde jakby lepiej, i Homikowi, i Tacie i Mamie. może jakoś z tego wyjdziemy. byle do wiosny.
ps. tak, wiem, to tylko katar i jakaś brzydka infekcja, z tego powodu się cieszymy, bo inni mają gorzej. ale i tak nie było fajnie... byle do wiosny.