14.03.2018

Rowerowe wakacje 2017 - Dzień 4 - Kruszyniany - Siemianówka (45km....samochodem)

Postanowiłem kontynuować, bo zbliża się kolejne lato ;)

Na czym to skończyliśmy? Aha, na Kruszynianach...nauczeni doświadczeniem dnia poprzedniego, mieliśmy już umówiony przejazd do Siemianówki na następny nocleg z panem z Tatarskiego Gościńca. Rano udaliśmy się na zwiedzanie meczetu i mizaru, gdzie wysłuchaliśmy dość ciekawej opowieści nt. historii Tatarów na ziemiach polskich, aktualnego stanu diaspory. Potem wróciliśmy po rzeczy do naszej kwatery, pogadaliśmy chwilę z wnuczkiem p. Lejli i udaliśmy się do Gościńca na umówione spotkanie. 



Okazało się tam, że p. Zdzisław jeszcze nie wrócił z wyjazdu do miasta, zamówiliśmy więc jakieś zupy, chinkali i piwo, a dzieci poszły zwiedzać intrygujące otoczenie tego miejsca. Gościniec reklamuje się jako tradycyjny tatarski zajazd, i faktycznie masz dość specyficzny wystrój, który w ciągu dnia nie sprawia zbytnio zachęcającego wrażenia. Ale osoby tam pracujące są dość sympatyczne, czego dowodzi też fakt gotowości do podwózki. Jedzenie zresztą też było całkiem smaczne. Po niecałej godzinie nasz kierowca wreszcie się pojawił z przyczepą załadowaną drewnianym złomem, niewiele myśląc dołączyłem do robotnika rozpakowującego towar, żeby przyspieszyć nieco akcję. Potem załadowaliśmy rowery i rzeczy i ruszyliśmy w mniej więcej 45-kilometerową podróż do Siemianówki.

P. Zdzisław okazał się być bardzo sympatycznym facetem, sporo nam po drodze o opowiadał o okolicy, o tym jak warto szukać domu do kupienia jeśli ktoś by chciał i o różnych ciekawostkach. Droga w zasadzie przebiegła bez przeszkód, poza jednym epizodem kiedy to z rusztowania na plandekę zaczęły odpadać kiepsko pospawane rurki :) Po drodze mijaliśmy wymalowane na drzewach znaki Green Velo - co dowiodło słuszności decyzji pokonani tego odcinka stopem, bo zasadniczo szlak wiódł głównie asfaltem w szczerym polu, także mało ciekawie. 

Mniej więcej koło 15tej wylądowaliśmy w Siemianówce w zarezerwowanej wcześniej kwaterze. Nie był to szczyt marzeń, ale miejsce nie było też jakieś tragiczne...największa wpadka natomiast była taka, że celowalem w Siemianówkę w przekonaniu że skorzystamy z plaży, kąpieli itd. a okazało się że w samej wsi nie ma jak wykąpać się w Zalewie, a plaża owszem jest, ale ok 8km wcześniej w wiosce Tarnopol. Na rowerową wycieczkę na plaże nikt już nie miał ochoty, nasza gospodyni nie chciała nam pożyczyć samochodu (zaoferowała co prawda podwózkę), więc skończyło się na zakupieniu piwa, czipsów (dla dzieci, żeby zadośćuczynić brakowi kąpieli) i bardzo przyjemnej posiadówce na wale nad Zalewem:


Dzieci od razu namierzyły jakiegoś wędkarza który niewątpliwie potrzebował pomocy i się nim skwapliwie zajęły :) Odciągnęliśmy je dopiero kiedy były gotowe zaglądać pod wodę do siatki z rybami, bawiły się świetnie. Na noclegu za to były koty, piaskownica itd. także ostatecznie cały nocleg wyszedł całkiem spoko. 

Następnego dnia mieliśmy już wrócić na rowery, ale o tym w następnym odcinku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz!