Ten rok jest jakoś wyjątkowo muzycznie dla mnie atrakcyjny tj. dokonałem kilku ciekawych odkryć (w sensie własnym, nie ogólnym) jak np. Opeth, Chris Tille albo Steps Ahead, ale w ostatnich dwóch dnia zaliczyłem swego rodzaju kumulację.
Po pierwsze, obejrzeliśmy w weekend "La La Land", który filmem jest przyjemnym, aczkolwiek nie wystrzałowym, natomiast muzyka Hurwitza jest wręcz porywająca - dobrze nastraja i wchodzi do głowy w sposób nieusuwalny :) zwłaszcza bardzo w tej konwencji udany kawałek oparty na motywie przewodnim, który przewija się w różnych postaciach przez cały film, czyli Another Day of Sun:
Kompozycje filmowe oczywiście oddziaływują na nas we współpracy z obrazem, ale akurat w tym filmie większość kawałków broni się jako byty samodzielne i dobrze się ich słucha niezależnie od filmu. Wreszcie, Hurwitz, zdaje się, robi to co umie najlepiej - nieszablonową muzykę do nieszablonowych filmów ("Whiplash").
Po drugie zaś, w ramach asiowych urodzin poszliśmy wczoraj na koncert Grzegorza Turnaua w Romie. Turnau jest świetnie znany i z fałszywą chyba skromnością ;) dziwił się, że sala w Romie była pełna. Raz, to, że jego kompozycje przepełnione duchem Piwnicy pod Baranami i stylem Jana Kantego Pawluśkiewicza w większości są bardzo udane, a dwa, to że na scenie otacza się muzykami z najwyższej półki. Ich jakość i profesjonalizm wszakże objawia się nie tylko instrumentalną wirtuozerią, ale przede wszystkim świetnym zrozumieniem i doskonałą współpracą w każdym kawałku. Jest ogromną przyjemnością oglądać na żywo tak świetny spektakl, w którym muzycy nie próbują głośnością nadrabiać braku muzycznej ogłady i warsztatu :) Polecam serdecznie koncerty Turnaua z trasy "L" (bo na takim byłem), a pewnie i każdy inny będzie wart uwagi.
Polecam też ogólnie muzykę :) bo jest piękna.
Do usłyszenia!
Po pierwsze, obejrzeliśmy w weekend "La La Land", który filmem jest przyjemnym, aczkolwiek nie wystrzałowym, natomiast muzyka Hurwitza jest wręcz porywająca - dobrze nastraja i wchodzi do głowy w sposób nieusuwalny :) zwłaszcza bardzo w tej konwencji udany kawałek oparty na motywie przewodnim, który przewija się w różnych postaciach przez cały film, czyli Another Day of Sun:
Kompozycje filmowe oczywiście oddziaływują na nas we współpracy z obrazem, ale akurat w tym filmie większość kawałków broni się jako byty samodzielne i dobrze się ich słucha niezależnie od filmu. Wreszcie, Hurwitz, zdaje się, robi to co umie najlepiej - nieszablonową muzykę do nieszablonowych filmów ("Whiplash").
Po drugie zaś, w ramach asiowych urodzin poszliśmy wczoraj na koncert Grzegorza Turnaua w Romie. Turnau jest świetnie znany i z fałszywą chyba skromnością ;) dziwił się, że sala w Romie była pełna. Raz, to, że jego kompozycje przepełnione duchem Piwnicy pod Baranami i stylem Jana Kantego Pawluśkiewicza w większości są bardzo udane, a dwa, to że na scenie otacza się muzykami z najwyższej półki. Ich jakość i profesjonalizm wszakże objawia się nie tylko instrumentalną wirtuozerią, ale przede wszystkim świetnym zrozumieniem i doskonałą współpracą w każdym kawałku. Jest ogromną przyjemnością oglądać na żywo tak świetny spektakl, w którym muzycy nie próbują głośnością nadrabiać braku muzycznej ogłady i warsztatu :) Polecam serdecznie koncerty Turnaua z trasy "L" (bo na takim byłem), a pewnie i każdy inny będzie wart uwagi.
Polecam też ogólnie muzykę :) bo jest piękna.
Do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz!