16.12.2013

przesilenie, czyżby?

przede wszystkim chodzi o to, że Wu piszczy na nas jak wściekły nietoperz. przyczyny są nieznane, ale Mama ma hipotezę, że jest już dość mądra i wiele rozumie i przeżywa różne stresy, ale niewiele jeszcze potrafi powiedzieć. no, w zasadzie nic poza "nie", "nie ma", "dam/tam", "kako", "mlemniam", "bubu". do tego potrafi naśladować różne zwierzaki, ale to akurat mało przydatne w rozwiązywaniu stresujących sytuacji. no więc pozostaje drapieżny pisk, a czasami - jeśli Homik ją rozdrażni - to też ręko- i zęboczyny. grunt jednak, że zwłaszcza gdy mała się gorzej czuje (co ostatnio było częste z uwagi na rosnące 3-ki), już około południa jej piski wydzierają z głębu duszy resztki cierpliwości :).

poza tym udało się chyba Wiewiurke ostatecznie odstawić od karmienia piersią, było co prawda trochę wahań i rozdzierania szat, ale już mamy to za sobą. nie zmieniło to niestety rytmu naszych nocnych podbudek, a dodaliśmy sobie w ten sposób nieco bardziej zajmujące, a znane wielu innym rodzicom, przygotowywanie mleka/kakao w środku nocy, bo czasem inne argumenty nie działają.
poza tym Homik samorzutnie śpiewa piosenki, zwłaszcza jak bierzemy się do pianina i ja im troche podgrywam, a oni śpiewają i tańczą. nawet ostatnio podczas jazdy samochodem W śmiesznie zawodziła słysząc jakiś wokal w radio - widocznie śpiewanie jej się podoba.

generalnie prócz tego wszystkiego mieliśmy ciężki tydzień, bo Kasia w środę rano zaskoczyła nas wiadomością o chorobie, i nie było jej aż do dzisiaj, co wymagało od nas naprawdę niezłej czasowej ekwilibrystyki. do tego doszło jeszcze jakieś żołądkowe świństwo od piątku, najpierw H, potem wczoraj Wuwu i Mama. ja szcześliwie tylko wykpiłem się ćmieniem w brzuchu, bez innych objawów. miejmy nadzieję, że to ostatnia tego typu infekcja w tym sezonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz!