6.09.2012

głos ojca

wczoraj, czy tam parę dni temu wybuchła burza, bo prof. Mikołejkowi nie spodobało się, że matka zwracała  uwagę "dwa razy starszej kobiecie". pewnie, chamstwo i brak kultury należy piętnować, byle rozważyć ryzyko oberwania w przysłowiowy ryj. ale poza tym to powiem szczerze, że nie rozumiem o co temu panu chodzi. co więcej, nie rozumiem jakim sposobem taki tekst znalazł się w Wysokich Obcasach, które ogólnie postrzegam jako delikatnie, ale jednak feminizujące pismo? żeby wywołać dyskusję? no to się udało... chyba, że w tekście ukryta jest jakaś nad wyraz subtelna ironia, której ani ja, ani dysputanci w studio tok fm, ani rzesze "wózkowych" nie zrozumiały gdyż już tak mają mózgi zryte kołami swoich spaceówek, że nie da się z nimi pogadać?? to wtedy może musimy iść na jakąś reedukację, może na jakieś seminarium do profesora Mikołejki?
owszem, ja bym może wydzielił kategorię matek, które nie do końca celują w skillu wychowawczym i ogólnie społecznym - mieszkamy na Pradze, są ekipy matek z pociechami które spędzają cały dzień na ławce na skwerku, zarzucając okolicę petami, łupinami nasion słonecznika i torbami po czipsach. fajnie im, że tak mogą. szkoda, że nie dbają o wspólne dobro jakim jest park, ale co im zrobić? skoro im wystarcza taka "praca", mają bogatych mężów, albo dobrze wyłudziły zapomogę z MOPSu to darz bór, ja, a zwłaszcza moja żona, wolimy inaczej. a jeśli mi się to nie podoba to nie zieje jadem po kątach i felietonach tylko zwracam uwagę. fakt, nikt nie lubi wymądrzających się i jak ostatnio zwróciłem uwagę dziewczynę że jej dziecko (pod jej opieką chyba) zaraz zabije inne dziecko furtką to usłyszałem swoje. ale nie mogę miec pretensji, każdy jest asertywny jak potrafi i nie oburzam się.
natomiast: jako ojciec mam tę komfortową sytuację, że nie muszę kiblować po 12h w biurze, mam zajebistego pracodawcę i super szefa dla którego ważne jest "co" i "jak" a nie "kiedy" jest zrobione i dzięki temu mogę spędzać z dziećmi stosunkowo sporo czasu. dzięki temu mam możliwośc dokonywania pewnych auto-obserwacji. więc może już kiedyś pisałem, ale po 4 dniach spędzonych z homikiem w trakcie gdy mama prowadziła szkolenie NIGDY nie powiem że matka z dzieckiem w domu to maciczna terrorystka i istota podła naciagająca państwo. nie daj boże jeszcze jechać gdzieś wózkiem, bo wtedy do całej domowej szopki dochodzi jeszcze tor przeszkód. może stąd wiem, że sam jak idę z dziećmi na spacer, to gdy wiewiurka śpi a homik się bawi z dziećmi, to jest MÓJ moment - na paplanie, jeśli jest z kim, albo na książkę. albo nawet na siedzenie i cieszenie się tym, że nie jesteś w pracy, przy kąpieli, przewijaniu, karmieniu, dowolne skreślić. a do diabła, inni mają gorzej - poczytajcie sobie śmieszno-gorzki tekst samotnej matki na bachorze albo blog komentującej wyrodnej matki do d.... a teraz też zaczynamy z mamą dostrzegać jak to będzie mieć dwójkę małych dzieci - żłobki, opiekunki, szczepienia, choroby dzieci i desperacja mamy w powrocie na rynek pracy. więc ja się wózkowym nie dziwie, że nie rozglądają się wokół czy aby wszyscy mogą przejść chodnikiem, czy aby ich bachorzę nie przeszkadza profesorom etyki w kontemplowaniu przyrody. ja na miejscu matek z wózkami napieprzałbym ze złości jeszcze dodatkowo w maski samochodów blokujących chodniki.
jeśli panu profesorowi tak to wszystko przeszkadza to może niech jedzie do Szwecji i Anglii, gdzie rzesze macicznych terrorystek wykorzystują system do utylizacji bachorów we wspaniałym socjalu. dzięki temu panuje błogi spokój i nikt nikomu w niczym nie przeszkadza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz!